Porażka na początek!
Porażką 3:2(1:1) zakończył się wyjazdowy mecz z LZS Osiek, rozegrany w ramach pierwszej kolejki A klasy. Bramki dla Gniechowic strzelili Karol Domagała oraz Krzysztof Lipiecki.
Na początku meczu gra toczyła się głównie w środkowej części boiska. Nie brakowało walki, brakowało natomiast klarownych sytuacji. Z biegiem minut to Błękitni zaczęli zyskiwać kontrolę nad piłką, co miało przełożenie na pierwszą, doskonałą sytuację dla podopiecznych trenera Michaliszyna. Doskonale na skrzydle znalazł się Karol Domagała, podał piłkę w pole karne do Grzegorza Pawlaty, ale nasz snajper trafił w poprzeczkę z kilku metrów. Odpowiedź gospodarzy przyszła błyskawicznie i Osiek objął prowadzenie. Siedem minut później był już remis. Do końca o wydawać się mogło straconą piłkę powalczył Domagała, odebrał ją bramkarzowi gospodarzy i skierował do siatki. Osiek dążył do ponownego wyjścia na prowadzenie i był tego bardzo blisko. Kontrowersyjny rzut karny podyktował sędzia, jednak Radosław Zięba obronił strzał napastnika LZSu. Do przerwy było 1:1.
Po zmianie stron obraz gry nie ulegał zmianie. Było to wciąż wyrównanie spotkanie, ale drużyny zaczęły tworzyć coraz więcej okazji. W 53 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Krzysztof Lipiecki i było 1:2.
Podobnie jak przy pierwszym golu dla naszych, tak i w tej sytuacji nie popisał się bramkarz gospodarzy. W okolicach 65 minuty Błękitni skupili się już raczej na obronie wyniku. Osiek atakował już zdecydowanie częściej, czego efektem były m.in dwa uderzenia w słupek naszej bramki. W 87 minucie najlepsza drużyna poprzedniego sezonu grupy IV B klasy dopięła swego, wykorzystując rzut wolny z okolicy ,,szesnastki". Ta bramka wyraźnie dodała animuszu gospodarzom, jednocześnie podcięła skrzydła naszym piłkarzom. W końcówce meczu Osiek zadał decydujący cios i zwyciężył 3:2.
Na pewno po pierwszym meczu sezonu, nie należy wyciągać daleko idących wniosków. Piłka kolejny raz pokazała, jak czasem mała jest granica między wygraną a porażką. Zabrakło trochę boiskowego cwaniactwa w końcowym fragmencie spotkania i zimnej krwi w kilku dobrych sytuacjach strzeleckich. Trzeba wierzyć w to, że zmieni się to w kolejnych meczach ;).
Komentarze